środa, 14 listopada 2012

O kogutach z chleba, kuchni żydowskiej i świętomarcińskiej gęsi


Kazimierz Dolny to jedno z najbardziej malowniczych miejsc w Polsce, jakie znam. Szczególnie lubię tu przyjeżdżać poza sezonem, gdy przez Rynek nie przetaczają się tłumy turystów, a krajobrazu nie szpecą parasole z nazwami browarów serwowanych w poszczególnych lokalach. Przez cztery lata, jakie upłynęły od mojej ostatniej wizyty w Kazimierzu niewiele się tu zmieniło. Listopadowy Kazimierz cały czas oczarowuje kolorami jesieni i wciąż jeszcze można usiąść w kawiarnianym ogródku, aby w promieniach słońca napić się herbaty lub grzańca.

Grzane piwo z pomarańczami w ogródku kawiarni "U Radka"
Tak jak Toruń kojarzony jest z piernikami, tak Kazimierz nieodmiennie od lat ma swoje koguty chlebowe. Chyba nie ma turysty odwiedzającego to przepiękne miasteczko, który nie kupiłby dla siebie lub na prezent takiego koguta. Moje dzieci je uwielbiają. Szczególnie dobrze smakują z masłem. Przypominają wówczas chałkę. Z ich wypieku słynie "Piekarnia Artystyczna Sarzyński", w której po raz pierwszy pojawiły się w roku 1962 - początkowo jako słodkie niespodzianki dla piekarskich latorośli, następnie zgłaszane były do konkursów piekarniczych, aby wreszcie przebojem zdobyć Kazimierz i całą Polskę. Dziś można je kupić nie tylko w piekarni Sarzyńskiego, ale także na wielu straganach i kramach w całym mieście.

Koguty na jednym z kazimierskich kramów
Wśród bogatej oferty kazimierskich lokali gastronomicznych każdy znajdzie coś dla siebie - od obiadów domowych, przez liczne pizzerie, po bardziej eleganckie restauracje. Szczególne miejsce należy się kuchni żydowskiej. Przed wojną mieszkała tu spora społeczność wyznania mojżeszowego. Do dziś zachowała się synagoga, w której obecnie znajduje się muzeum oraz sklep z koszernymi alkoholami i koszerna kawiarnia "U Esterki", a także jatki, gdzie mieści się m.in. herbaciarnia "Ul" (do herbaty można tam zjeść paschę). Potrawy kuchni żydowskiej serwuje "Knajpa u Fryzjera" mieszcząca się w dawnym zakładzie fryzjerskim. W soboty odbywają się tam koncerty muzyki klezmerskiej. Skosztować można natomiast tak charakterystycznych dla kuchni żydowskiej potraw jak karp po żydowsku czy gęsie pipki (jadłam je cztery lata temu, w tym roku niestety mi się nie udało). Są też potrawy mniej znane lub tylko inspirowane kuchnią żydowską oraz koszerne piwo z Izraela. W weekendy knajpa cieszy się sporą popularnością i niestety sporo pozycji z karty jest niedostępnych, a szkoda, bo wszystko jest bardzo smaczne i różne od tego, co zazwyczaj je się w domach czy też innych restauracjach.

Menu "Knajpy u Fryzjera"
Karp po żydowsku ("Knajpa u Fryzjera")
Kreplach ("Knajpa u Fryzjera")
Ponieważ Kazimierz odwiedziłam w ostatni weekend, zaś w niedzielę był dzień Św. Marcina, kiedy to zgodnie z tradycją powinno spożywać się gęsinę, więc hołdując tej tradycji najbardziej zależało mi na skosztowaniu potraw z gęsi. Niezawodna okazała się wspomniana "Knajpa u Fryzjera" (gęś w żydowskim menu pełniła zawsze ważną rolę - mi szczególnie do gustu przypadły gęsie żołądki w fantastycznym sosie śmietanowo-buraczanym z dodatkiem czosnku), a poza nią gęś znalazłam tylko w eleganckiej restauracji "Na Piętrze" znajdującej się na piętrze piekarni Sarzyńskiego. Gęsina znajdowała się w menu sezonowym obok potraw z dynią, bowiem listopad to przecież czas dojrzałych dyń i uboju gęsi.

Gęsie wątróbki ("Knajpa u Fryzjera")
Gęś duszona w lekko kwaszonej kapuście ("Knajpa u Fryzjera")
Gęsie żołądki w sosie śmietanowo-buraczanym ("Knajpa u Fryzjera")
Gęś pieczona na modrej kapuście ze złocistymi knedlami (restauracja "Na Piętrze")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz