poniedziałek, 28 października 2013

Sałatka szopska

Sałatka szopska to dla mnie kolejne wspomnienie wakacji. Zajadaliśmy się nią latem w Bułgarii. Jest jedną z najpopularniejszych potraw kuchni tego kraju. Zazwyczaj na myśl o kuchni bułgarskiej, pamięć od razu podpowiada właśnie tę sałatkę. Tymczasem okazuje się, że jest ona znana na całych szeroko rozumianych Bałkanach. Moja przyjaciółka była niedawno w Macedonii i przywiozła mi stamtąd książkę z przepisami na macedońskie przysmaki ("Makedonski stol", red. Anastas S. Odžaklieski, wyd. Matica Makedonaca u Hrvatskoj, Zagreb 2009). Jakże byłam zdziwiona, gdy znalazłam tam znane mi z Bułgarii potrawy m.in. właśnie sałatkę szopską i tarator, czyli ogórkowy chłodnik.
Sałatkę szopską próbuję robić w Polsce odkąd po raz pierwszy spróbowałam ją w Bułagarii ponad dwa lata temu. I za każdym razem dochodzę do wniosku, że się nie da! Po pierwsze dlatego, że bułagarskie pomidory mają zupełnie inny smak (dla mnie po prostu zwyczajnie smakują pomidorami), a po drugie dlatego, że na Bałkanach (czy to w Bułgarii, czy w Macedonii) używa się zupełnie innego gatunku papryki, o czym już pisałam przy okazji papryki faszerowanej. Tam najczęściej jest to zielona lub żólta papryka o stożkowatym kształcie. Niemniej jednak postanowiłam jeszcze raz zmierzyć się z tą sałatką - tym razem z przepisem macedońskim.

Składniki:

2-3 cebule (użyłam czerwonej)
2-3 papryki (użyłam najpopularniejszej w Polsce czerwonej papryki)
1 długi ogórek
1-2 pomidory (malinowe najbardziej przypomniają bałkańskie)
sól
pieprz
oliwa
ocet winny
250 g owczego sera solankowego (bułgarskiego sirene lub oryginalnej fety - polskie zamienniki robione są z mleka krowiego)

Cebulę pokroić w plasterki, a resztę warzyw w kostkę (w Bułgarii często paprykę do sałatki szopskiej smaży się, ale w wielu restauracjach podaje się także surową). Polać sporą ilością oliwy, skropić octem winnym, doprawić solą i pieprzem i wszystko wymieszać. Posypać startym serem. Całość można ozdobić oliwkami, aczkolwiek nigdy nie są one podstawowym składnikiem sałatki szopskiej. Nie jest to do końca to, co jadłam w Bułgarii, ale doskonale nadaje się zarówno na lżejszy obiad, jak i na przystawkę w czasie przyjęć.


niedziela, 27 października 2013

Ciorba de perisoare - rumuńska zupa z klopsikami

Z tegorocznej wakacyjnej podróży do Rumunii przywiozłam książkę kucharską "Romanian Cookery" (red. Ioana Maria Radovici, wyd. House of Guides PG, 2012) z przepisami na najpopularniejsze potrawy tego kraju. Kupiłam ją w sklepiku z pamiątkami w siedmiogrodzkim zamku Bran. Uważam, że sprzedaż książek o tematyce kulinarnej w języku angielskim dla turystów to doskonały pomysł na promocję regionu. W Polsce niestety nie widziałam nigdzie takich publikacji poświęconych naszym rodzimym tradycjom kulinarnym. Ba, u nas jest nawet ciężko kupić książki poświęcone lokalnym kuchniom w języku polskim. Wydają je samorządy jako materiały promocyjne, często nie przeznaczone do powszechnej sprzedaży i dla zwykłego zjadacza chleba są one nieosiągalne. Mam kilka takich książeczek. Tym bardziej cieszę się, że udało mi się kupić tę rumuńską. Na jej podstawie robiłam już pyszne kiełbaski mici, tym razem wypróbowałam przepis na jedną z tradycyjnych rumuńskich zup. Ciorba de perisoare to rodzaj kwaśnej zupy jarzynowej, którą serwuje się z klopsikami.

Składniki:

400 g cielęciny z kością (goleń, żeberka)
300 g cielęciny do mielenia (łopatka)
2 łyżki ryżu
1 jajko
1 marchewka
1 pasternak (ewentualnie może być pietruszka)
1 cebula
1 papryka
1 duży pomidor
1 cytryna
1 filiżanka siekanej natki lubczyku
1 filiżanka siekanej natki pietruszki
1 filiżanka siekanego koperku
sól
pieprz
bułka tarta

Cielęcinę umyć. Mięso z kością zalać wodą, dodać drobno pokrojoną cebulę i gotować ok. godzinę. Łopatkę cielęcą zmielić, dodać ugotowany ryż, jajko, bułkę tartą oraz połowę porcji natki i koperku. Doprawić solą i pieprzem, wymieszać wszystkie składniki i uformować niewielkie klopsiki. Po godzinie wyjąć mięso z zupy i wrzucić do niej klopsiki. Marchewkę i pasternak lub pietruszkę zetrzeć na tarce na dużych oczkach, paprykę i pomidora pokroić w niewielką kostkę i wszystkie warzywa dodać do zupy. Gotować na małym ogniu jeszcze ok. 30-40 min., następnie zakwasić zupę sokiem wyciśniętym z cytryny. W oryginalnym przepisie do zakwaszenia zupy należy wykorzystać barszcz (w angielskim tekście wheat borsh, czyli coś w rodzaju naszego barszczu białego czy żurku). Nie byłam jednak pewna, czy polski barszcz biały będzie odpowiedni, więc pomyszkowałam trochę po rumuńskich blogach kulinarnych, gdzie znalazłam wiele przepisów na tę zupę i również wiele możliwości na jej zakwaszenie - oprócz barszczu także właśnie sok z cytryny oraz np. ocet morelowy. Moim zdaniem sok z cytryny jest idealny. Na końcu do zupy należy dodać pozostałą cześć natki pietruszki i koperku oraz lubczyk. Doprawić solą i pieprzem i gotowe!

Zupa jest pyszna i bardzo pożywna. Idealna na nadchodzące jesienne chłody.

sobota, 19 października 2013

Awokado z krewetkami i sosem z armagnac'u

Podobno prognozy na tegoroczną jesień i zimę wskazują na szybkie nadejście chłodu i siarczyste mrozy. Zapobiegawczo zaczęłam już jeść awokado, które zawiera dużo witaminy A pomagającej uchronić skórę przed pękaniem na mrozie. Najbardziej lubię faszerowane awokado, o czym już kiedyś pisałam na blogu i poniższy przepis właściwie już był, jednak tym razem zamiast majonezu użyłam specjalnego francuskiego sosu o nazwie Cocktail na bazie armagnac'u polecanego do krewetek i awokado. Latem dostałam go od koleżanki, która na stałe mieszka we Francji. Sam sos mnie nie zachwycił, jednak w połączeniu z awokado ma naprawdę oryginalny smak. Produkuje go firma Benedicta, która w swej ofercie ma także znakomity sos Bearnaise. W Polsce oba sosy można kupić w Delikatesach Francuskich Filip (Warszawa, ul. Ryżowa 84/86, sklep internetowy: www.delikatesyfilip.pl). Bardzo lubię ten sklep, bo nie tylko ma bogatą ofertę oryginalnych produktów francuskich, ale i bardzo przychylnie nastawionego do klientów właściciela. Kiedyś potrzebowałam jeden z sosów właściwie natychmiast, a akurat w sklepie była inwentaryzacja. Mój mąż zadzwonił tam i pan powiedział, że jak przyjedzie, to otworzy sklep specjalnie dla niego i sprzeda mu sos. Niewielu jest tak życzliwych sprzedawców! 

Poniżej dla przypomnienia przepis na awokado z krewetkami i tym razem z sosem Cocktail.

Składniki na 6 porcji:

3 dojrzałe owoce awokado
25 dag krewetek koktajlowych
½ pęczka natki pietruszki
1 ząbek czosnku
1 łyżka sosu Cocktail
sól
pieprz
sok z cytryny lub limonki

Awokado przekroić na połówki, wyjąć pestkę i delikatnie wydrążyć łyżką miąższ, tak aby nie uszkodzić skórki. Miąższ należy wybrać w miarę dokładnie, ponieważ skórka nie będzie już służyła do jedzenia, a jedynie do podawania potrawy. Miąższ przełożyć do miski i ugnieść na papkę. Do rozgniecionego miąższu dodać krewetki oraz drobno posiekaną natkę pietruszki. Doprawić czosnkiem przeciśniętym przez praskę oraz solą i pieprzem. Dodać sos i wymieszać wszystkie składniki. Przełożyć do wydrążonych skórek. Przed podaniem skropić sokiem z cytryny lub limonki.


poniedziałek, 14 października 2013

Z surowej czekolady


Gdy na dworze coraz chłodniej i przez okno zaglądają jesienne mgły, warto mieć pod ręką coś słodkiego na poprawę często depresyjnego o tej porze roku nastroju. Nic tak nie działa na dobry humor jak czekolada, która powoduje wydzielanie endorfin zwanych potocznie hormonami szczęścia. Ostatnio w moje ręcę trafiły oryginalne słodycze o nazwie Cocoa wytwarzane z surowej czekolady. Przyznam szczerze, że wcześniej o takiej nie słyszałam. Przyrządza się ją z nieprażonych ziaren szlachetnego peruwiańskiego gatunku kakaowca o nazwie Criollo. Produkcją tych niezwykłych słodyczy zajmuje się mała polska firma SuroViotal. Właściciele sami sprowadzają potrzebne surowce bezpośrednio z ekologicznych upraw z Ameryce Południowej i Azji. Również sami opracowali technologię produkcji, która odbywa się w niewielkiej manufakturze. W ofercie znajduje się klasyczna gorzka czekolada oraz czekolady z egzotycznymi owocami: morwą, wiśnią acai czy jagodami goji. Zakład produkuje także rozmaite owoce i orzechy we wspomnianej surowej czekoladzie oraz surowe kakao. Wszystkie produkty mają eleganckie opakowania, których nie powstydziłyby się zagraniczne ekskluzywne marki i do tego niewygórowane ceny, wyższe jednak niż czekolady znanych polskich firm. Warto jednak spróbować tych oryginalnych i doskonałych gatunkowo słodkości, ponieważ wszystkie zachwycają smakiem a surowa czekolada jest praktycznie nieznana w Polsce. Ja zostałam jej fanką!

Więcej informacji o słodyczach i technologii produkcji na stronie: www.rawcocoa.pl


niedziela, 13 października 2013

Krewetki w maślanym sosie

U nas jesień zadomowiła się już na dobre, a moja siostra wygrzewa się na Wyspach Kanaryjskich. Trochę jej zazdroszcząc zaprosiłam moją przyjciółkę na wino przywiezione z Bułgarii i obiad w wakacyjnym klimacie. Danie główne było rodem z Rumunii, za to na ciepłą przystawkę postanowiłam zrobić coś, co wbrew szarudze za oknem przeniosłoby nas na ciepłą plażę. Idealnie nadają się do tego owoce morza. Zdecydowałam się na krewetki w bardzo prostym sosie maślanym. Wyszły fantastycznie i idealnie komponowały się z bułgarskim winem Cycle z trackiej winiarni Braci Minkov (niestety nie widziałam go w Polsce).

Składniki:

½ kg dużych krewetek
4-5 ząbków czosnku
½ pęczka natki pietruszki
½ kostki masła
sól
pieprz

Krewetki oczyścić i osuszyć. Na patelni rozpuścić masło i chwilę smażyć na nim krewetki (do momentu aż zmienią kolor i zrobią się różowe). Dodać pokrojony w plasterki czosnek oraz posiekaną natkę. Doprawić do smaku solą i pieprzem i jeszcze chwilę smażyć. Podawać ze świeżą bagietką - jest idealna do zjedzenia resztek sosu maślanego, który jest na prawdę pyszny.