czwartek, 21 czerwca 2012

Na lato... mojito


Sozopol (Bułgaria) - "Mojito Club" - czerwiec 2011

Dziś obchodzimy pierwszy dzień astronomicznego lata i choć pogoda za oknem kapryśna i bardziej niż zimnego drinka chciałoby się napić ciepłej herbaty z sokiem malinowym, to jednak dla mnie lato ma smak mojito. Ze wszystkich drinków właśnie ten najbardziej kojarzy mi się z plażą i parasolami ze słomy.
Sozopol (Bułgaria) - "Mojito Club" - czerwiec 2011

W ubiegłym roku lato witałam w bułgarskim Sozopolu i nomen omen w "Mojito Club". To bar położony przy samej plaży. Ma dwa wejścia - jedno bezpośrednio z plaży, drugie od biegnącej wzdłuż brzegu morza ul. Ropotamo. Wewnątrz znajdują się wiklinowe fotele z poduszkami i kilka barów - część po dachem, a część na świeżym powietrzu. Pośrodku natomiast znajduje się basen. Bar oferuje kilka rodzajów mojito od klasycznego po drinki z różnymi dodatkami smakowymi np. truskawkowe Mojito Strawberry.
Ja jednak najbardziej lubię klasyczne mojito z rumem, sokiem z limonki, wodą sodową, świeżą miętą, brązowym cukrem trzcinowym i lodem. Robię je na dwa sposoby. Albo kroję limonki na ćwiartki, wrzucam je do szklanki, ugniatam i dodaje rum, cukier, lód, miętę i wodę sodową, albo zamiast ćwiartek limonki dodaję sam wyciśnięty z nich sok. Obie wersje smakują tak samo wyśmienicie. Spotkałam się także z przepisem, w którym zamiast wody sodowej było wino musujace. Nigdy nie robiłam mojito w ten sposób, ale przecież lato dopiero się zaczęło...

Moje mojito

środa, 20 czerwca 2012

Penne ze szpinakiem


Zobaczyłam dziś na bazarku tegoroczny świeży szpinak i od razu pomyślałam o dzisiejszym obiedzie - zrobię makaron ze szpinakiem. W dzieciństwie nie znosiłam szpinaku - jak chyba każde dziecko. W moim domu rodzinnym szpinak istniał jedynie w postaci wstrętnie wyglądającej zielonej papki będącej dodatkiem do obiadu. W PRL-u mało komu przychodziło do głowy przygotowanie go w innej formie, a już na pewno nie jako sos do makaronu, lasagne czy farsz do pierogów. Kiedy Polska zaczęła otwierać się na Europę i europejska kuchnia zaczęła wkraczać do polskich domów, pojawiły się w nich także wszelkiego rodzaju makarony z rozmaitymi wymyślnymi sosami. Szpinakowy należy do moich ulubionych.

Składniki na 4 osoby:

0,5 kg makaronu penne (rurka skośna)
0,5 kg świeżego szpinaku
200 g śmietany 18%
4-5 ząbków czosnku
0,5 szklanki bulionu
2 łyżki oliwy

ewentualnie 150-200 g sera typu roquefort

Makaron ugotować z dodatkiem oliwy do ulubionej twardości.

Szpinak umyć, pokroić i wrzucić do wrzącej osolonej wody na 1-2 min (zimą można użyć mrożonego). Odcedzić i przełożyć na patelnię. Podlać bulionem, aby nie przywarł do patelni. Dodać czosnek wyciśnięty przez praskę oraz śmietanę. Na końcu dodać ugotowany makaron i wszystko wymieszać. Przełożyć na talerze i jeśli ktoś lubi posypać startym serem pleśniowym.


niedziela, 17 czerwca 2012

Lepsza niż na telefon


W piątek w przedszkolu mojego synka było zakończenie roku. Wraz z mężem zostaliśmy uhonorowani dyplomem za zaangażowanie w sprawy przedszkolne m.in. za przygotowywanie potraw na przedszkolne przyjęcia. Oprócz dyplomu dostaliśmy także książkę z przepisami na różne rodzaje pizzy. To uświadomiło mi, że już strasznie dawno nie robiliśmy pizzy w domu.
Specjalistką od tego przysmaku kuchni włoskiej jest moja siostra cioteczna. Gdy byłyśmy nastolatkami i mieszkała jeszcze z rodzicami, często gdy ją odwiedzałam przygotowywała pizzę. Wówczas jeszcze na grubym cieście, w kształcie prostokąta, pieczoną w zwykłej foremce do ciasta. Miała mnóstwo gęstego farszu z przesmażonej wcześniej na patelni cebuli, pieczarek i kiełbasy. Na wierzchu był żółty ser i dopiero wszystko się zapiekało. Dziś to danie raczej nazywałoby się zapiekanką lecz wówczas, w PRL-u to była bardzo pionierska pizza. Gdy w Polsce zaczęły zadomawiać się kulinarne nawyki z zachodu, siostra zaczęła robić pizzę na wzór włoski. Pyszną. Od wielu lat ja także robię ją według przepisu siostry i taką właśnie zrobiłam na dzisiejszy niedzielny obiad.

Składniki na 4-5 sztuk pizzy o średnicy 30 cm:

Zaczyn

40 dag świeżych drożdży
50 ml mleka
50 ml wody
szczypta soli
1 łyżeczka cukru

Do kubka wlać ciepłe mleko i ciepłą wodę. Dodać drożdże i wymieszać, następnie doprawić solą i cukrem i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.

Ciasto

0,5 kg mąki
zaczyn
5-6 łyżek oleju
szczypta soli

W misce wymieszać mąkę z wyrośniętym zaczynem. Dodać olej, sól i wyrobić. Przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.

Sos

0,5 l przecieru pomidorowego
sól
pieprz
cukier
oregano

Można wykorzystać gotowy przecier w kartoniku lub przygotować samodzielnie ze świeżych pomidorów. Do przecieru dodać do smaku sól, pieprz, cukier i oregano. Można dodać także 1-2 ząbki czosnku.

Gdy ciasto wyrośnie podzielić je na 4-5 części, rozwakłować je i ułożyć na specjalnych metalowych formach do pieczenia pizzy. Jeśli ktoś ich nie ma, można ciasto położyć bezpośrednio na blasze. Posmarować ciasto sosem pomidorowym i posypać tartym serem mozzarella (na 4 pizze potrzeba ok. 40 dag sera). Na wierzchu ułożyć ulubione dodatki. Ja najbardziej lubię pomidory i świeżą bazylię z dodatkiem zielonych i czarnych oliwek oraz kaparów. Do najbardziej popularnych składników należą zaś pieczarki, cebula, czerwona papryka, salami i szynka. Każdy może dodać to, co lubi najbardziej. Piec 10 min. w piekarniku rozgrzanym do maksymalnej temperatury.



Mam z dzieciństawa jeszcze jedno wspomnienie związane z pizzą. W Al. Jerozolimskich, prawie przy samym Empiku był kiedyś bar Kaczorek. Serwowano tam pizzę, której spody wykonane były z gofrów, a farsz ze smażonej cebuli i pieczarek zapieczonych z żółtym serem. To była pierwsza pizza jaką jadłam i do dziś jest jednym z moich najpiękniejszych kulinarnych wspomnień z dzieciństwa. Dziś w tym samym miejscu też jest lokal gastronomiczny, jednak zawsze, gdy tamtędy przechodzę z sentymentem wspominam Kaczorka.

sobota, 9 czerwca 2012

Schab duszony ze śródziemnomorskimi warzywami


Cały przedłużony weekend mieliśmy spędzić na działce, jednak choroba dziecka spowodowała, że musieliśmy zweryfikować nasze plany. Na wsi mieliśmy głównie grillować, więc kupiliśmy mnóstwo mięsa i warzyw. Konieczność pozostania w mieście spowodowała, że musiałam też pomyśleć o zwykłym obiedzie. Większość mięs zamroziłam. Zostawiłam tylko schab z myślą o kotletach schabowych. Bałam się jednak, że zmarnują mi się wszystkie warzywa kupione z przeznaczeniem na grill, czyli bakłażan, papryka czy szalotki. Jednak te warzywa nijak nie pasowały mi do kotletów schabowych... A gdyby tak schab udusić w warzywach? Pokroiłam mięso w wąskie słupki i podsmażyłam na oliwie z oliwek. Zieloną i czerwoną paprykę pokroiłam w paski, cebulę w talarki i dodałam do mięsa. Podlałam lekko wodą i zostawiłam, aby się dusiło. Gdy mięso było już miękkie dodałam pokrojonego z półplasterki bakłażana. Doprawiłam wszystko solą, pieprzem, czosnkiem oraz bazylią i oregano. Na koniec dorzuciłam jeszcze kilka przekrojonych na pół pomidorków koktajlowych, które nieco już przywiędły mi na parapecie. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Danie od razu skojarzyło mi się z kuchnią śródziemnomorską. Było bardzo smaczne i lekkie, a jeszcze lepsze było następnego dnia, kiedy wszystkie składniki się przemacerowały. Po raz kolejny okazało się, że bardzo dobre potrawy są efektem przypadku i można je stworzyć z tego, co akurat ma się pod ręką.


piątek, 8 czerwca 2012

Domowe hot dogi - dla kibiców w kapciach


Jako dziecko bardzo lubiłam hot dogi. Pamiętam, że kiedy z siostrą chodziłyśmy na basen przy Inflanckiej, to za każdym razem po skończonym pływaniu jadłyśmy hot dogi w basenowym barku. Po wysiłku fizycznym smakowały wyśmienicie. Jednak bułki z parówką zawsze kojarzą mi się z szybkim jedzeniem poza domem. Natomiast przygotowywane samodzielnie w domu zaistniały w mojej kuchni dzięki mojemu mężowi. Okazuje się, że można je jeść nie tylko jako ciepłą kolację, ale także doskonale sprawdzają się podczas imprez. Kiedyś zaskoczyliśmy w ten sposób naszych gości. W nocy, kiedy wszystkie przystawki dawno już zniknęły z talerzy, zaproponowaliśmy, że zrobimy hot dogi. Wszyscy grzecznie ustawiali się w kolejce po swoją ciepłą bułkę, potem parówkę i wreszcie sosy. Nasze hot dogi zrobiły furrorę. I o to chodzi. 
Ponieważ dziś w Polsce zaczyna się piłkarskie święto i nie każdy wybierze się kibicować na stadion lub do Strefy Kibica, więc tym, którzy zostaną w domu przed telewizorami zamiast chipsów i orzeszków polecam hot dogi. Samo ich wykonanie wspólnie z rodziną lub przyjaciółmi jest dodatkowo fajną zabawą.
Można użyć gotowych bułek do hot dogów, choć ostatnio przekonałam się, że wcale nie tak prosto kupić je w osiedlowych sklepach. Jeśli się więc nie uda to wystarczą zwykłe podłużne bułki tzw. "paluchy". Bułkę trzeba naciąć wzdłuż, ale tak, aby nie przeciąć jej całkiem i podgrzać w mikrofalówce lub piekarniku. Parówki zagrzać w wodzie. Dodatki i sosy pozostawiam fantazji wykonawców, Ja dodaję kiszoną kapustę. Siekam ją drobno i wkładam do ciepłej bułki, a dopiero na kapustę kładę parówkę. Można dodać plastry pomidora, ogórka zielonego lub kiszonego. Na koniec sosy. Ja dodaję po bokach parówki musztardę i majonez, a na samą parówkę keczup. Lubię też posypać wszystko prażoną cebulką, ale oczywiście w żadnym z osiedlowych sklepów jej nie znalazłam.
Życzę wszystkim smacznego trzymając kciuki za zwycięstwo Polski w meczu otwarcia Euro 2012.