Dzisiejszy wpis równie dobrze mógłby mieścić się w cyklu "Smaki dzieciństwa", jak i w cyklu "Wokół świątecznego stołu", bowiem nóżki w galarecie mojej mamy (czy to wieprzowe, czy delikatniejsze cielęce) od zawsze gościły na wielkanocnym stole w moim domu rodzinnym i do dziś nie wyobrażam sobie Świąt bez nich. W naszej rodzinie od lat trwa dyskusja, z czym nóżki należy jeść. Ja najbardziej lubię je z cebulką, obficie polane octem, ewentualnie sokiem z cytryny. Mój mąż natomiast jada je wyłącznie z chrzanem.
Składniki:
2 nóżki wieprzowe i 1 golonka
włoszczyzna (marchew, pietruszka, por, seler)
4 ziarenka pieprzu
4 ziarenka ziela angielskiego
1 liść laurowy
3-4 ząbki czosnku
2 łyżeczki żelatyny
sól
pieprz
Mięso umyć, włożyć do garnka wraz z obraną włoszczyzną oraz pieprzem, zielem angielskim i liściem laurowym. Zalać taką ilością wody, by tylko ledwo przykrywała mięso i warzywa. Doprowadzić do wrzenia, następnie zmniejszyć płomień tak, by płyn tylko - jak mawia Robert Makłowicz - mrugał i gotować w ten sposób ok. 3 godz., po czym wyjąć mięso i przecedzić wywar. Część wywaru odlać i odstawić - posłuży do rozpuszczenia żelatyny. Mięso oddzielić od kości, pokroić na drobne kawałki i dodać do wywaru wraz z czosnkiem przeciśniętym przez praskę oraz żelatyną przygotowaną zgodnie z przepisem na opakowaniu, z tym że zamiast rozpuszczać ją w wodzie, należy użyć odpowiedniej ilości pozostawionego wywaru. Całość doprawić do smaku solą i pieprzem. Jeszcze ciepłe przelać do miseczek, które będą foremkami. Na dno każdej miseczki można włożyć plasterki gotowanej marchewki. Wstawić do lodówki, by stężały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz