czwartek, 12 lutego 2015

Smaki dzieciństwa: faworki, czyli chrust

Najlepsze faworki robiła moja babcia. Pamiętam te połacie ciasta rozłożone na stolnicy w jej mieszkaniu na Służewcu... Do dziś mam mosiężne radełko, którym babcia wycinała z niego prostokąty i potem śmiesznie je wiązała - niczym kokardki. Dzięki temu radełku faworki miały karbowane brzegi. Radełko jest stare, przedwojenne, więc nie bardzo już nadaje się do wykrawania. Przedwojenny jest i babciny przepis na te typowo karnawałowe ciasteczka. Pochodzi z książki M. Gałeckiej i H. Kulzowej "Kuchnia polska" (wyd. IV, Warszawa 1934 r.) i cytuję go w niemal oryginalnym brzmieniu.

Składniki:

3 żółtka
3 łyżeczki cukru pudru
3 łyżeczki spirytusu
15 dag mąki
cukier puder z wanilią do posypania
½ kg smalcu do smażenia

Zagnieść ciasto na stolnicy, dodając maki tyle, ile wgniecie się (ciasto musi być prawie tak twarde jak na makaron), wybić wałkiem, aż pokażą się pęcherzyki. Rozwałkować cienko, krajać w pasy szerokości 3-4 cm i długości 8 cm. Pośrodku przeciąć, rozciągnąć i przewlec. Wrzucać na gorący tłuszcz. Usmażone wyjmować na bibułę, potem posypać cukrem pudrem z wanilią. Aby smalec się nie palił, włożyć surowy kartofel (gdy zrumieni się, wyjąć) lub wlać kieliszek spirytusu (zdjąć z ognia, wlewając spirytus).

Dziś Tłusty Czwartek, więc można do woli opychać się i faworkami, i pączkami.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz