W pracy, na drugie śniadanie, staram się nie jeść pieczywa, tylko coś lżejszego np. sałatki ze świeżych warzyw lub owoce. Latem nie stanowi to problemu, natomiasty gdy przychodzi jesień i zima, organizm potrzebuje nieco bardziej pożywnych dań. Lubię wówczas faszerowane jajka czy awokado, a także nóżki w galarecie robione przez moją mamę. Już widzę miny moich koleżanek z pokoju, gdy to przeczytają! Na pewno usłyszę coś w stylu: "zaraz, zaraz, a te gotowe pasty???". Niestety prawdą jest, że czasami kupuję także gotowe pasty na kanapki, które uwielbiam. To mój zły nawyk i postanowiłam z nim walczyć. Postanowiłam zacząć sama robić pasty! Namówił mnie do tego mój mąż. Kiedyś już prezentowałam na blogu włoskie pasty z wątróbki i oliwek. Niestety są one dość pracochłonne. Dziś polecam coś znacznie prostszego.
Pasta z wędzonej ryby
Zdecydowanie najbardziej lubię pasty rybne i pierwsza, jaką zrobiłam, to była właśnie pasta z wędzonej makreli. A przepis znalazła gdzieś jedna ze wspomnianych koleżanek z pokoju!
Składniki:
1 wędzona makrela (ok. 250 g)
1 cebula
1 czerwona papryka
50 g miękkiego masła
2 łyżki musztardy
sok z połówki cytryny
sól
pieprz
Rybę dokładnie obrać z ości i rozgnieść widelcem. Cebulę obrać i posiekać. Paprykę umyć i pokroić w bardzo drobną kostkę. Dodać warzywa do ryby. Masło wymieszać z musztardą, sokiem z cytryny oraz solą i pieprzem. Dodać sos do ryby i warzyw i dokładnie wszystko wymieszać.
Pasta z żółtego sera
Druga z past, to jedno z najpiękniejszych wspomnień z mojego liceum. W szkolnym bufecie sprzedawane były kanapki. Uwielbiałam tę z żółtym serem, bo to nie była taka zwykła kanapka z plasterkiem sera. Na sałacie rozsmarowana była pasta z tartego żółtego sera z ogórkiem kiszonym i majonezem. Teraz po latach postanowiłam odtworzyć tamten smak, którego nie zapomnę chyba do końca życia.
Składniki:
250 g żółtego sera
2 ogórki kiszone
1 łyżka majonezu
sól
pieprz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz