Jeszcze do niedawna nie miałam pojęcia, że dzień poprzedający Środę Popielcową świętuje się w jakiś szczególny sposób. Owszem słyszałam o zapustach - dawnych ludowych zabawach kończących karnawał, jednak sama bawiłam się tylko w czasie ostatków rozumianych jako ostatni weekend karnawału. Tymczasem w różnych regionach Polski hucznie bawiono się także we wtorek. W Małopolsce dzień ten do dziś nazywa się śledziówką i na znak nadchodzącego postu je się tego dnia dużo śledzi. Tymczasem w Wielkopolsce obrzędy nosiły nazwę podkoziołek. Z podkoziołkiem związanych było sporo zwyczajów np. zapraszanie przez niezamężne panny kawalerów do karczmy na tańce (rachunek płaciły panny!), czy też "skok na wysoki len" - przed rozpoczęciem tańców w karczmie skakano, a wysokość skoku miała oznaczać wysokość lnu lub zboża, które wyrośnie w danym roku. Podczas zabawy jedzono dużo i tłusto, zazwyczaj barana lub kozła pieczonego na ruszcie. Tańce kończyły się o północy, zaś na stole pojawiał się postny śledź. Gospodynie nastomiast szorowały garnki z tłuszczu, by nic nie zostało na czas postu. W PRL-u ograniczano się już tylko do zapraszania rodziny i znajomych "na śledzika". Ludowe tradycje praktycznie już wymarły, natomiast zwyczaj jedzenia śledzia w Środę Popielcową przetrwał w niemal całej Polsce. Śledzia z czerwoną cebulą i kaparami od lat robi moja ciocia jako alternatywę dla tradycyjnego śledzia w oleju. Ten wariant zdecydowanie bardziej mi odpowiada, a kapary doskonale pasują do ryby.
Składniki:
1/2 kg płatów śledziowych a la matias
2 czerwone cebule
2 łyżki kaparów
olej
Śledzie opłukać. Jeśli są zbyt słone można je wymoczyć przez 2 do maksymalnie 4 godzin. Następnie odsączyć i osuszyć. Pokroić na kawałki o wielkości 3-4 cm. Cebulę obrać i drobno posiekać. Śledzie ułożyć na półmisku, posypać cebulą i kaparami, następnie polać obficie olejem. Są gotowe do spożycia od razu, ale jeszcze lepsze są po około godzinie, kiedy nieco się przegryzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz