niedziela, 1 kwietnia 2012

Niedziela Palmowa na Kurpiach

Kolorowe kurpiowskie palmy

Od kilku lat Niedzielę Palmową spędzam na Kurpiach. To chyba najbardziej kolorowe święto, jakie znam. Kurpiowskie palemki w zdecydowanej większości wykonane są z krepiny i oszałamiają kolorami. Co roku w Łysych odbywa się konkurs na najpiękniejszą palmę oraz barwna procesja, podczas której święci się palemki - zarówno te biorące udział w konkursie, często kilkumetrowe, jak i te przyniesione przez zwykłych ludzi.
Kościelnym obchodom Niedzieli Palmowej towarzyszy zawsze festyn z olbrzymim jarmarkiem bogatym w stragany z rękodziełem, żywnością regionalną oraz odpustową tandetą. Mnie oczywiście zawsze najbardziej interesują kulinaria, w szczególności te miejscowe, kurpiowskie. Zawsze obowiązkowo kupuję piwo kozicowe (jałowcowe), które wprost ubóstwiam! To bezalkoholowy napój wykonany z jałowca i chmielu na bazie miodu. Ma bardzo charakterystyczny smak, którego nie sposób pomylić z żadnym innym napojem. Sprzedawany jest w plastikowych butelkach lub prosto z beczki do wypicia na miejscu. Można go kupić jedynie na Kurpiach, bowiem pochodzi wyłącznie z domowych produkcji i nie produkuje się go na skalę przemysłową. To dlatego piwo kozicowe pijam tak rzadko i pewnie dlatego tak bardzo wciąż mi smakuje. Drugim lokalnym produktem, który zawsze kupuję, są fafernuchy. To niewielkie ciasteczka marchewkowo-miodowe, czasami z dodatkiem buraka cukrowego tradycyjnie pieczone na Nowy Rok oraz Trzech Króli. W tym samym okresie na Kurpiach wypiekano także byśki, czyli chlebowe zwierzątka, o których więcej pisałam już w noworocznym wpisie na blogu. O ile byśki służyły bardziej jako pieczywo obrzędowe, to fafernuchy były łakociami jak najbardziej do konsumpcji. Na dzisiejszym festynie można było kupić i byśki, i fafernuchy. Fafernuchy już oczywiście zjedzone, natomiast byśki zachowam do Nowego Roku.

Piwo kozicowe i fafernuchy

Byśki

Domowe pączki

Najwięcej było stoisk z pieczywem, wędlinami (były nawet oryginalne wędliny litewskie), miodami, serami i oczywiście piwem kozicowym. Odnoszę wrażenie, że z roku na rok wystawcy coraz większą wagę przywiązują do formy prezentacji oferowanych wyrobów. Nic dziwnego, bo konkurencja jest naprawdę ogromna, zatem żeby się wyróżnić, trzeba potencjalnych klientów zachęcić do wybrania tego, a nie innego stoiska. Niektóre z nich prezentowały się wyjątkowo apetycznie i najczęściej były to stoiska z wędlinami. Skusiłam się tym razem na peklowaną słoninę, którą uwielbia mój mąż.

Jedno ze stoisk z wędlinami

Świąteczny obiad postanowiliśmy zjeść w oddalonych o ok. 30 km od Łysych Rozogach, na pograniczu Kurpi i Warmii, w Zajeździe Tusinek. Nie ma tam typowej kuchni kurpiowskiej, jednak króluje kuchnia "wiejska" z potrawami mącznymi na czele. Restauracja oferuje wyśmienite pierogi oraz specjalność gospodyń z tego regionu - podpłomyki z różnymi dodatkami. Podpłomyki wypiekane są w piecu opalanym drewnem. Zdecydowałam się na wariant z kozim serem i pomidorami. Był rewelacyjny. Ciasto wałkowane bezpośrednio przed włożeniem do pieca, a ser i pomidor krojony tuż przed przyrządzeniem. Palce lizać!

Zajazd Tusinek - podpłomyk z kozim serem i pomidorami

To był bardzo udany dzień. Wyjazd aż do dzisiejszego poranka stał pod znakiem zapytania z powodu kapryśnej pogody i nawet już w drodze, kiedy śnieg sypał tak gęsty jak zimą, miałam wątpliwości o słuszności decyzji o wyjeździe, to jednak pomijając zimno, w czasie całego pobytu w Łysych pogoda nam dopisała. Za rok pewnie znów tu przyjadę, bo obchody Niedzieli Palmowej na Kurpiach mają niecodzienny klimat.

4 komentarze:

  1. TO ja wprzyszlym roku jade do Łysych ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta słonina to nie do końca jest peklowana. Wędzona i przechowywana w mieszance ziół. Wieszam ją u powały i wracając z pola odkrawam skibkę. Na zagryzkę do kielicha też niezła 8-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piwo kozicowe i fafernuchy to faktycznie symbole kuchni kurpiowskiej! Za to niestety nie znalazłam w tym roku byśków, ale może źle szukałam? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byśki były na pewno na dwóch stoiskach. Udało mi się kupić dwa. Za to ja nie znalazłam fafernuchów :-( Polecam relację z tegorocznych obchodów na moim blogu podróżniczym: obiektywniej.blogspot.com/2015/03/krepinowy-zawrot-gowy.html?m=1

      Usuń